Umówmy się, każdy z nas ma jakiś rytuał. Czy to przy wstawaniu, czy przy wyjściu do pracy, przed ważnym spotkaniem, prezentacją, albo po prostu w ciągu dnia. Taka nasza chwila, która nas uspokaja, pozwala nabrać energii, przygotować się na czekające nas wyzwanie. Na pewno wielu z Was, którzy to czytają pomyśli sobie teraz o przerwie na kawę lub herbatę. Co kto lubi.
Ale chyba większość z nas potrzebuje przynajmniej raz dziennie zatrzymać się i pokontemplować przy filiżance ulubionego naparu. I co by nie mówić – jest to swego rodzaju rytuał. Dla niektórych ogranicza się do spożywania, dla innych to cała ceremonia przygotowywania i zaparzania by w końcu móc się napić. Takie małe codzienne rytuały są niezwykle ważne – bo nic tak nie wkurza jak fakt, że nie możesz się napić kawy wtedy kiedy tego bardzo potrzebujesz.
Słowo rytuał padło już kilka razy i nakierować miało ono na temat, który chciałbym poruszyć. A mianowicie – jakie rytuały dotyczące kawy można spotkać na świecie? I które z nich budzą kontrowersje? Zaczynamy!
Włochy.
Nie będę się tu rozwodził. Bo to są rzeczy oczywiste. Poza tym jest pewnie sporo miłośników Włoch i tamtejszej kawy, którzy znacznie lepiej wiedzą, jak ważne w tym kraju jest picie kawy. Będzie więc krótko. Espresso to nie kawa, to styl życia. Kawę pijesz gdy wstajesz, gdy pędzisz do pracy zatrzymujesz się na małą kawę, którą wypijasz przy barze i pędzisz dalej. Gdy odwiedzasz znajomych najpierw pada pytanie o kawę. Po posiłku wszyscy piją kawę, nawet dzieci. Gdy idziesz do kawiarni po prostu prosisz o kawę i dostajesz espresso. Jeśli można powiedzieć coś dobrego o Mussolinim to właśnie w kontekście kawy.
Włoski dyktator nie tylko kultywował picie espresso jako narodowego napitku, bo podobno to właśnie podczas jego rządów, wymyślono określenie barista jako wyróżnik dla tych niesamowitych i ważnych dla społeczeństwa ludzi, przygotowujących ten wspaniały napój. W domu chyba każdy Włoch, który nie ma ekspresu, posiada kawiarkę, która ma być namiastką dla ulubionej kawy. Jest to zresztą wynalazek włoski.
Turcja
Kawa „po turecku” to temat w naszym kraju bardzo kontrowersyjny. Bo znacznie częściej pada wciąż w kontekście tradycyjnej „zalewajki”, „fusiary” czy „parzuchy”. Dodajmy do tego szklankę w koszyczku i tym samym dorzuciliśmy polski, powoli umierający rytuał. (tu może być wstawka o halynie i parzusze). Ale, ale…miało być o Turcji! No dobrze.
Turcy są jednymi z prekursorów picia kawy w Europie. Początek kawowej rewolucji miał miejsce za czasów Imperium Osmańskiego. Swoją charakterystyczną, znaną z intensywnego naparu i wysokiej ilości kofeiny metodę parzenia kawy zaczerpnęli z Jemenu, skąd po raz pierwszy przywieźli do kraju ziarna kawy. Wraz z ziarnami przywieźli rytuał parzenia kawy dziś znany nam jako Cezve lub Ibrik, nazwy są używane zamiennie i doczekały się nawet swojej konkurencji kawowych mistrzostw, które nota będę odbyły się u nas po raz pierwszy w 2019 roku a mistrzynią została Aga Kruk.
Tradycyjnie do kawy po turecku ziarna mielone są bardzo drobno, na drobny pył, znacznie drobniej niż ma to miejsce w przypadku espresso. Zmielona kawa wsypywana jest do tygielka, zalewana wodą i gotowana nad otwartym ogniem, lub w łaźniach pisakowych, co ma być raczej dodatkowym efektem wizualnym podbijającym efekt całego obrządku. Kawa jest kilkukrotnie podgrzewana prawie do wrzenia. W ten sposób uzyskuje się niezwykle skoncentrowany i bogaty w kofeinę napar, którego wypicie bez dodatku cukru jest prawie niemożliwe. Często kawa gotowana jest z dodatkiem m. in. Kardamonu co przez niektóre osoby uznawane jest za próbę maskowania kiepskiej jakości używanych ziaren, dla innych z kolei wyznacznikiem tego, że mamy do czynienia z prawdziwą kawą po turecku. Co by nie mówić, dla Turków bardzo ważną cechą jest gościnność, a podobno serwowanie gościom dobrej, tradycyjnie przyrządzonej kawy, jest dowodem na posiadanie takiej cechy.
Wietnam
O Wietnamie chciałem wspomnieć z dwóch powodów – po pierwsze bo zainspirowałem się po obejrzeniu filmu na YouTube Kasi Gandor o Wietnamie i wietnamskiej kawie, poza tym Wietnam jako jeden z największych producentów kawy na świecie musi mieć swoje miejsce na liście kawowych rytuałów. Jeśli chcecie się dokładnie dowiedzieć skąd kawa wzięła się w Wietnamie – zaglądajcie na kanał na YouTube Kasi jest tam sporo przystępnej wiedzy. Ja natomiast skupię się na samym rytuale.
Jeśli jako tako śledzicie moją działalność w internetach, to na pewno gdzieś mignęło Wam zdjęcie Phina – czyli właśnie klasycznego wietnamskiego zaparzacza do kawy. Wygląda nieco podobnie do popularnych obecnie urządzeń typu drip, parzenie odbywa się z wykorzystaniem grawitacji, natomiast nie ma tu papierowego filtra, a kawa osadzona jest na dwóch drobnych sitach. Kawa choć zmielona stosunkowo grubo (w porównaniu do włoskiego espresso) parzy się w nim bardzo powoli, od kilku do kilkunastu minut nawet. Napar wychodzi przy tym dosyć gęsty i lepki, a przy tym bardzo intensywny. Trochę jak espresso choć bez charakterystycznej cremy.
W Wietnamie tak zaparzoną kawę podaje się na trzy sposoby – jako czarną, mocną kawę, ze skondensowanym mlekiem, lub skondensowanym mlekiem i lodem – takie trochę ice coffee. Tu warto się na chwilkę zatrzymać i dodać ważną rzecz – w Wietnamie uprawia się prawie wyłącznie robustę. Robusta jest uznawana za brzydszą siostrę Arabiki – choć co ciekawie, jest jej matką – ponieważ ma w sobie duuuużo mniej słodyczy, tłuszczyki i przy tym znacznie więcej kofeiny i to prawie dwukrotnie. To właśnie kofeina jest jej atutem, bo to kofeina odpowiada za zwiększoną odporność na większość atakujących kawę szkodników.
Mniej cukru i więcej gorzkiej kofeiny, sprawiają, że kawa w takiej formie może być trudna do przełknięcia. Mleko skondensowane jest tu odpowiedzią na wiele problemów. Właśnie taka wersja kawy – z dodatkiem słodkiego zabielacza to nieodłączny rytuał każdego dnia mieszkańców Wietnamu. A być tam i nie spróbować tego napoju to prawie tak jak nie wypić choćby jednego espresso podczas pobytu w słonecznej Italii.
Brazylia
Skoro mówiliśmy o największym producencie Robusty to pora na największego producenta Arabiki. I ogólnie kawy. Bo właśnie Brazylia od lat dzierży dumnie ten tytuł. Podobno w Brazylii kawa jest wszędzie – gdy idziesz do lekarza i czekasz na swoją kolej – dostajesz kawę. Gdy jesteś na zakupach – dostajesz kawę, jesteś na stacji i właśnie tankujesz? Może kawy? Całkowicie za darmo!
Umówmy się, że wiele możemy wiedzieć o kawie i o tym jak może być dobra, natomiast w krajach producenckich, co zresztą sam widziałem, często lokalna ludność pije kawę słabej jakości, często wypaloną bardzo ciemno. Natomiast w Ameryce jako kontynencie, zarówno Północnej i Południowej kultura espresso pojawiła się znacznie później, ale wciąż stanowi ledwie margines. Podobno tak też ma się sytuacja w kraju słynnych Canarinhos. Skąd moje skojarzenie z piłką nożną? Może dlatego, że jestem wielkim fanem futbolu ale skojarzenie nasuwa się od razu, bo Cafezinho moglibyśmy śmiało zestawić gdzieś w reprezentacji piłkarskiej Brazylii i mało kto by się zorientował.
Kawa w Brazylii parzona jest głównie metodami przelewowymi. Kawa jest mielona bardzo drobno, parzy siłę długo, jest intensywna i wyrazista. Podczas parzenia dodaje się nieco rozcieńczonego syropu cukrowego. Tym właśnie jest cafezinho. Więc gdy jesteś w Brazylii, nie musisz iść do kawiarni, których jak na tak duży kraj, jest podobno stosunkowo niewiele. Po prostu liczysz na to, że podczas codziennych czynności ktoś zaproponuje Ci małą filiżankę mocnego, czarnego naparu. Cafezinho z reguły pije się jako czarną kawę choć w niektórych miejscach serwuje się ją też z gorącym mlekiem.
Ciekawostek i rytuałów jest wiele. Ale na jeden raz chyba wystarczy, co? Jeśli macie ochotę na więcej, lub jeśli znacie inne ciekawostki, a może chcecie uzupełnić te już opisane? Śmiało dajcie znać! I pamiętajcie, bez Was ten blog nie istnieje!
Ps. Na Youtube pojawił się mój pierwszy film. Tematyka ta sama, wykonanie nieco inne. Dajcie znać co myślicie 😉
[…] Od lat trwają spory o to, czy kawa jest dla nas dobra, czy może niesie za sobą więcej szkody niż pożytku. Powstało wiele mitów związanych z jej spożyciem, wykorzystywanym między innymi przez producentów suplementów diety. Jak to jednak wygląda w przypadku samej kofeiny, która jest tylko jedną z wielu substancji aktywnych, znajdujących się w kawie? […]