Jakiś czas temu miałem przyjemność testować na moim kawowym warsztacie kawy z Bielska, z małej lokalnej palarni WeCoffee. Próżno szukać ich w sklepach internetowych, nie znajdziemy ich też raczej na półkach kawiarni. I to jest niewątpliwie jedna z ich zalet. Plan był taki by zdobyć kilka zdań o projekcie i połączyć to z oceną kawy. Jednak materiał jaki zebrałem starczyłby pewnie na dwa osobne artykuły. Tu skupię się na samej kawie.
Lubię odkrywać nowe palarnie i nowe kawy, a szczególnie dużo radości przynosi mi to wtedy, kiedy wiem, że niewiele osób wie o istnieniu takiego projektu. Palarnię WeCoffee znalazłem na Instagramie, a niedługo potem nawiązałem kontakt z Kamilem – współtwórcą i mózgiem operacyjnym projektu. Zamieniliśmy kilka słów, pogadaliśmy trochę o kawie, a jakiś czas później w moje ręce trafiła paczuszka. W środku znalazły się 4 kawy: Dwie Etiopie – z obróbki mytej i naturalnej, Kenia oraz wyjątkowy okaz – Panama Gesha, czyli jedna z najbardziej pożądanych odmian kawowca.
Opakowania
Jako fan opakowań zwracam uwagę nie tylko na wygląd opakowania pod kątem ładnych obrazków, ale samą estetykę i sposób przedstawienia informacji o zawartości. Tutaj panuje minimalizm. Jest schludnie, przejrzyście. Duża, biała naklejka, na górze logo, dalej rysunek i nazwa kawy. Niżej, już na innym tle więcej informacji o pochodzeniu kawy i jej profilu sensorycznym. Na odwrocie krótka informacja o dacie palenia i samej palarni. Podsumowując – estetyka i minimalizm zawsze w cenie.
Zawartość
Z wielkim zaciekawieniem otwierałem kolejne opakowania kaw by przekonać się co skrywają. Na pierwszy rzut poszła Kenia Kianderi AB i tu można powiedzieć, wszystko zgodnie z planem. Porzeczki i wiśnie uzupełniłbym w opisie grejpfrutem, klasyczna Kenia chciałoby się rzec. Trochę dobrych kwasków, przyjemna głębia smaku.
Etiopia Bale obrabiana metodą naturalną zachęcała jagodami miodem i karmelem w opisie. Tu muszę przyznać spodziewałem się więcej intensywności. Jak na „naturala” napar był dość lekki, nie brakowało jednak charakteru owoców leśnych i posmaku przypominającego paloną, białą czekoladę.
Etiopia Amaro Gayo zaintrygowała mnie przede wszystkim bananem w opisie. O ile truskawki i czekolada to dość często spotykane nuty smakowe, to banan pojawia się raczej rzadko. Zaparzywszy ją w dripie uzyskałem lekko owocowy napar, z dominującą truskawką, odrobiną jagód, ale w posmaku rzeczywiście pojawiło się coś co możemy przyrównać do uczucia, które pozostaje nam na języku po zjedzeniu banana, dość specyficzne, ale ciekawe odczucie.
Na koniec zostawiłem sobie wisienkę na torcie, czyli kawę z Panamy. Kawy z tego kraju budzą wiele emocji, bo tamtejszy klimat i podejście do uprawy roślin przynosi wiele dobrego, a zwłaszcza gdy mówimy o szlachetnej odmianie Gesha. Choć historycznie Gesha wywodzi się z Etiopii, to właśnie dzięki uprawie w Panamie zyskała chyba największą sławę. Testowana przeze mnie kawa zachwycała czystością i lekkością, żółte śliwki i marakuja oraz kwiatki. Z jednej strony nic nadzwyczajnego, a z drugiej, rzadko kiedy smak jest tak rzeczywisty i zgodny z opisem z paczki. To była jedna z tych kaw, od której ciężko było się oderwać i której koniec w paczce uczciłem chwilą ciszy i zadumy. (Tu brak zdjęcia bo zanim pomyślałem o jego zrobieniu, kawy już nie było, ups…).
Ziarenka kończyły się szybko i pozostawiły mieszankę radości i niedosytu. Testowanie i próbowanie kaw dało mi wiele satysfakcji i chętnie jeszcze sięgnę po kawy od WeCoffee. Teraz mam jeszcze większą motywację by w końcu zawitać do Bielska-Białej 😉
Choć palarnia nie planuje dużej ekspansji na polski rynek, polecam wypatrywać i próbować jak tylko nadarzy się okazja. Naprawdę warto!
[…] korespondować z Kamilem twórcą We, a niedługo potem trafiły do mnie kawki, o których pisałem jakiś czas temu. Postanowiłem zapytać Kamila o kilka rzeczy związanych z palarnią, ale […]