Każdy w swoim kawowym życiu dochodzi do jednej ważnej decyzji – czy to już ten moment żeby kupić upatrzonego Komesia z pokrowcem czy to jeszcze etap, w którym stan konta mówi #dozbieraj. Każdy kto przeszedł przez ten moment wie, iż to nie była łatwa decyzja! Ja jednak zrobiłem trochę na przekór – postawiłem na Krinder-a czyli rozwiązanie pośrednie 🙂
To wszystko przez Pawła – w którejś z wielu rozmów kawowych napomknął, że Cafflano wypuszcza na Kickstarterze nowy produkt i będzie to właśnie młynek. W założeniu miał być to młynek nie byle jaki! Stalowe żarna, stabilna oś, duże możliwości pod względem regulacji stopnia zmielenia (od espresso aż po różne metody alternatywne), długa wygodna rączka ułatwiająca mielenie czy też kompaktowy rozmiar który zwiększa mobilność rozwiązania!
Trudne początki
Długo się nie zastanawiałem – opcja była naprawdę kusząca, bo w przeliczeniu na złotówki ten sprzęt w pre-orderze wyszedł za niewiele ponad 200 zł. Niewiele więcej niż Skerton (dla niewtajemniczonych jeden z najtańszych ale i najbardziej przeklętych młynków do kawy), a jednak klasa wyżej. Schody zaczęły się jednak, bo był to okres pandemiczny i jak się potem okazało nasz koreański producent na Kickstarterze założył opcję ekonomiczną wysyłki co w rezultacie przy obowiązujących wtedy obostrzeniach ograniczało możliwości odbioru tylko do 11 krajów w EU (oczywiście bez Polski na tej liście).
Chwała jednak znajomym za granicą – przeszmuglowaliśmy sprzęt przez Niemcy, a potem do Polski. Dzięki takiemu zagraniu nie czekałem na wysyłkę do końca roku, aby potem się dowiedzieć że trzeba będzie dopłacić do innej opcji wysyłkowej… Tyle czasu to bym się wkurzył… Tym bardziej, że w międzyczasie ten sam młynek pojawił się na jednym znanym kawowym sklepie co wywołało niemałe oburzenie… Ale nie o tym! To taka krótka anegdotka – przejdźmy do samego sprzętu.
Dobre wrażenie
Gdy w końcu otrzymałem swój egzemplarz od razu przeszedłem do testów! Pierwsze wrażenie? Wow! Może nie jest to Komeś, ale jakość wykonania moim zdaniem stoi na dość wysokim poziomie. Młynek dobrze leży w dłoni – kompaktowość i lekkość czuć od razu (waży on niecałe 300g). Wygląd też niczego sobie – moja wersja mint prezent prezentuje się wyśmienicie. Pierwsze wrażenie zrobił na mnie mega pozytywne!
Od razu po złożeniu sprzętu przeszedłem do mielenia na różnych poziomach aby zobaczyć jak działa regulacja młynka. Na moje wygląda to dość dobrze – co prawda nie parzyłem na wszystkich tych poziomach, ale samo zmielone ziarno jak na młynek tej klasy powinno zadowolić każdego początkującego jak i kawowego freaka wchodzącego na wyższy stopień wtajemniczenia. Dla lepszego podglądu co miałem na myśli – fotka pokazująca stopnie zmielenia!
Już nie amatorka
Przechodząc ze Skertona na Krinder-a odczułem duży przeskok w jakości naparów jakimi raczyłem się w zaciszu domowym. O ile French Press i Aeropress na Skertonie jeszcze jakoś dawał radę, tak jednak robienie dripów na ziarnie zmielonym przez ten młynek sprawiało mi w większości przypadków tylko nutę aromatów i smaków oferowanych przez ziarna, tak przy produkcie Cafflano parzenie dripa nabrało większego sensu. Od przejścia na inny młynek odczucia sensoryczne przy kawie to było coś wspaniałego! Serio, serio – da się poczuć jeszcze większa przyjemność z picia kawy niźli na gorszych młynkach (to co dopiero musi być na Komesiu 😮 ).
Krinder w akcji
Szybkość mielenia to kolejny pozytywny aspekt tego młynka! Przesiadając się ze Skertona na którym kawę mielilo się długo i można to było traktować jako mało ekscytujący workout, tak przy Krinderze to czysta przyjemność (stalowe żarna w porównaniu do ceramicznych to złoto <3). Kilka razy zakręci się rączką i kawa zmielona! I mówimy tu oczywiście o czasie rzędu około 1 minuta vs 15 sekund. Toż to oszczędność czasu i siły podczas mojego home office! Na raz w tymże młynku możemy zmielić maksymalnie 30g kawy – uważam, że dla codziennej kawowej celebracji jest to w sam raz ilość,
Jakie są jeszcze inne plusy Krinder-a? Mieści się w Aeropressie co znacznie ułatwia transport. Co prawda trzeba zdjąć gumową opaskę a rączkę trzymać oddzielnie, ale to i tak spory plus dla ludzi podróżujących. Ja jednak w tym roku mało co z nim podróżowałem także nie odczułem tego aż tak ^^;
Nie jest to ideał…
Mimo tak wielu plusów zawsze znajdą się jakieś minusy. Dla mnie największym minusem tego młynka jest pojemnik na zmielone ziarno – strasznie się elektryzuje. Oczywiście da się to zminimalizować stosując trick Jamesa Hoffmana (link), ale nie każdy początkujący home barista zna takie sztuczki! Kolejny minus to dość łatwe i mimowolne przestawienie ustawień mielenia przy zakładaniu rączki. Kilka razy nieświadomie do tego doprowadziłem przez co miałem przeskok ustawień z 1.2 na 1.7 co przy zaspaniu zauważyłem dopiero na etapie parzenia… I tego jak straszna lura mi wyszła 😀 Aczkolwiek być może to mi się tylko przytrafiło, także wiecie…
Czy warto zainwestować w Krinder-a?
Czy polecam Cafflano Krinder? Tak. Czy jest lepszy niż Komeś? Nie wiem, nie dane mi było tego sprawdzić, ale biorąc pod uwagę próg cenowy obu młynków to jednak dla początkujących i średnio-zaawansowanych home baristów kierowałbym się w kierunku rozwiązania koreańskiego producenta. Wiem, na pewno że przeskok pomiędzy najtańszymi młynkami a tymi ze średniej półki to niebo a ziemia i na taki budżet normalni ludzie zaczynający swoją przygodę z kawą są jeszcze w stanie sobie pozwolić. Także zakup uważam za bardzo udany – młynek jest już ze mną pół roku i liczę że posłuży mi jeszcze jakiś czas!
Też mam od pół roku, robiłam porównanie na grupie CD. Lepszy od Komesia na pewno nie jest, ale podtrzymuję swoje zdanie: jako młynek wyjazdowy albo pierwszy budżetowy jest świetny. A w cenie z kickstartera to już w ogóle petarda.
Przy dłuższym użytkowaniu zaczęła mnie męczyć regulacja. Niby jest przemyślana, ale też co cztery-pięć parzeń orientowałam się, że mielę dużo grubiej niż chcę. Pyli też jednak bardziej niż Komeś. Częściej zatykał mi się V60.
Ja dozbierałam trzy lata temu, człowiek się jednak przyzwyczaja do pewnego poziomu, ale Krinder na pewno daje radę 🙂
Witam, młynek jest super i kawa smakuje niesamowicie. Zrobiłem furorę podczas wyjazdu na łódki, kiedy to znajomi ustawiali się w kolejce po espresso ze świeżo zmielonej kawy zaparzonej w kawiarce. Producent przewidział aby podczas mielenia, ustawienia grubości mielenia się nie zmieniały. Przy zakładaniu rączki, należy ją przesunąć w stronę rękojeści, podginając gumową przykrywkę palcem tak, aby metalowy ząbek na końcu rączki, wszedł w ustawioną grubość na skali. Można kręcić do woli i nic się nie zmieni. Pozdrawiam, J