Zaparz Mnie – kawa gotowa do parzenia

Zaparz Mnie - kawa gotowa do parzenia

W dzisiejszych czasach chyba coraz trudniej jest zrobić produkt, który będzie się wyróżniał na rynku nie tylko innowacyjnością, ale i praktycznością. Rynek co chwilę zalewany jest nowymi produktami, gadżetami, rozwiązaniami nie tylko do domu i na podróż i bardzo szybko weryfikowana jest ich przydatność. Rynek bardzo szybko weryfikuje produkty i usługi pokazując, które z nich mają szansę zaistnieć na długo, a które szybko wyparte zostaną z naszej pamięci. Jak będzie z przedstawianym dzisiaj Zaparz Mnie?

zaparz mnie

Zaparz Mnie – co to takiego?

Zacznijmy od tego czym jest Zaparz Mnie? Koncept pojedynczych porcji kawy, zmielonych i zamkniętych w szczelnych opakowaniach nie jest znany od dziś (pisałem o tym kiedyś o tu). Najczęściej występuje to w formie jednorazowych zaparzaczy, które można umieścić na większości domowych czy przenośnych kubków i termosów, po zużyciu zaparzacz wraz z fusami ląduje  w koszu i odchodzi w zapomnienie. Rozwiązanie jest praktyczne przede wszystkim w kontekście krótkich wypadów, gdzie chcąc ograniczyć do minimum obciążenie i przestrzeń w bagażu, staramy się ze sobą zabrać jak najmniej zbędnych rzeczy. Odpada waga, młynek, zaparzacz czym zyskujemy lekko koło kilograma na plecach.

Czym różni się od wspomnianego rozwiązania Zaparz Mnie? Tu mamy ponownie zmieloną porcję kawy, z tym że mamy dwie możliwości – kawa zmielona pod dripper V60, lub Aeropress. Porcje kawy tuż po zmieleniu pakowane są próżniowo w opakowania z kompostowalnego materiału. Z jednej strony w tym przypadku musimy mieć ze sobą co najmniej zaparzacz wraz z filtrami, z drugiej, mamy nieco więcej możliwości do zrobienia ulubionej kawy.

Co w opakowaniu?

Projekt Zaparz Mnie jest autorstwa Michała Sitarka, współtwórcy warszawskiej kawiarni Czytelnia. Michał, który na co dzień w kawiarni serwuje wyjątkowe, często rzadkie i niedostępne kawy, podobnie chciał potraktować swój nowy projekt. Mamy więc do wyboru kawy z najlepszych palarni, od klasycznych, przystępnych dla większości cenowo i smakowo kaw, po wyjątkowe, wyszukane odmiany, nieco droższe, ale i bardziej złożone pod względem smaku i aromatu. Co świadczy o tym, że nawet będąc w podróży, czy kryzysowej sytuacji, nie musimy się zadowalać byle czym. Ponadto do każdego zamówienia dołączana jest woda o optymalnym składzie mineralnym do zaparzenia każdej kawy od AKVO. Dzięki temu mamy szansę wyciągnąć z kawy to co najlepsze i zwiększamy szansę na odtworzenie receptury zaparzenia kawy, podanej przez producenta.

Zaparz Mnie w praktyce

Do zamówienia oprócz kawy, dostajemy krótką instrukcję jak kawę zaparzyć w najlepszy dla zmielenia sposób. Instrukcja oparta jest o kilka prostych kroków i zaparzenie kawy nie sprawi nam problemu, jeśli tylko znamy podstawy działania V60 i Aeropressu. Saszetki otwierają się w prosty sposób i bez problemu pozwalają przesypać całą zawartość do zaparzacza. Oczywiście odrobina pyłu i drobinek kawy zostaje na folii, ale są to ilości marginalne. Nie spowoduje to jednak, że w zaparzaczu będziemy mieli mniej kawy niż wynika z receptury, bo każda saszetka ma 0,3g kawy więcej 😉

zaparz mnie

Po zaparzeniu, jeśli wszystko przebiegnie pomyślnie, otrzymujemy aromatyczny napar pełen kofeiny. Ja do testów otrzymałem zestaw składający się z Kolumbii i Kenii z berlińskiej palarni Five Elephant. Na opakowaniu otrzymujemy informację kiedy kawa została zmielona, oraz po jakim czasie, według zapewnień producenta kawa nadal będzie zachowywać swoją świeżość.

I tu muszę dodać, nie omieszkałem odłożyć sobie dwóch saszetek, które otworzyłem odpowiednio: dokładnie wtedy kiedy mijał termin świeżości produktu oraz nieco ponad miesiąc później. Pierwsza z nich niewiele różniła się smakiem i aromatem od kawy zaparzonej tuż po otrzymaniu zestawu, natomiast druga miała nieco mniej intensywny aromat, z kolei w smaku ciężko było się przyczepić do jej świeżości (czy też braku świeżości).

Czego nie dostajemy?

Nie dostajemy pięknego, kolorowego opakowania, choć to jakie są możliwości, paczuszki i tak cieszą oko. Zaparz Mnie poza tym, że ma nieść pewien aspekt praktyczny, chce przy okazji żyć w zgodzie ze środowiskiem, na tyle ile jest to możliwe. Zatem mamy tu minimalizm jeśli chodzi o opakowanie. Z perspektywy zastosowania – a dla mnie tego typu rozwiązania najlepiej sprawdzają się w warunkach poza domowych, to saszetki są łatwe do upchania w każdej torbie, w każdym plecaku, w każdej kieszeni. I oto chodzi.

Nie mamy w zestawie zaparzacza. Ale jak już wspomniałem, to pozwala nam na nieco więcej swobody w podejściu do kawy, nawet jak nie jesteśmy w komfortowych warunkach domowych z dostępem do wszelkich udogodnień każdego geeka kawowego. A umówmy się, mało kto będzie zabierał ze sobą w podróż sprzęt ze szkła czy porcelany. Tworzywo sztuczne jest lekkie i wytrzymałe, więc argument o dodatkowych kilogramach wysiada.

Wnioski?

Czy Zaparz Mnie jest produktem rewolucyjnym? Nie. Czy może podbić rynek kawy? Być może. Uważam natomiast, że jest produktem, który znalazł swoją niszę i nie będzie szybko zapomniany. Jest produktem przemyślanym i na tyle ciekawym, że postanowiłem znaleźć dla niego miejsce na blogu. Co więcej, projekt cały czas ewoluuje i od czasu kiedy miałem okazję testować, wygląda coraz bardziej profesjonalnie. Warto śledzić jego rozwój w mediach społecznościowych. Obecnie do pakowania używana jest nieco inna folia, która wciąż jest eko, ale lepiej trzyma świeżość. Ponadto przed zmieleniem kawa jest mrożona, dzięki czemu finalny napar powinien być słodszy.

Jeśli chcecie posłuchać więcej o projekcie i dowiedzieć się nieco więcej o Michale – posłuchajcie „Podcastu o kawie” a jeśli chcecie spróbować jak Zaparz Mnie ma się w praktyce, to zajrzyjcie na stronę projektu tutaj.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *